Trzy siostry na scenie
Premiera Trzech sióstr Antona P. Czechowa (1860-1904) miała miejsce na deskach Moskiewskiego Teatru Artystycznego (Московский художественный театр, dalej: MChaT) 31 stycznia / 13 lutego 1901 roku. Autor dramatu przebywał wówczas we Francji, ale bardzo przeżywał to wydarzenie. Tak bardzo, że twórcy spektaklu nie mieli śmiałości zakomunikować mu mieszanych odczuć publiczności, zapewniając o sukcesie.
A przecież MChaT nie darmo nazywano teatrem Czechowa. Zespół nie tylko zaufał nowatorskim ideom dramatopisarza, lecz także blisko z nim współpracował na etapie przygotowawczym, dzięki czemu efekt końcowy był zgodny z wizją autora tekstu. Aż nadto wyraźnie świadczy o tym zachowana korespondencja.
Legenda MChaTu przetrwała do dziś. Współtworzyli go Władimir I. Niemirowicz-Danczenko (1858-1943) oraz Konstantin S. Stanisławski (właśc. Aleksiejew, 1863-1938). Obaj występowali w różnych rolach. Ten pierwszy przede wszystkim jako reżyser, pedagog, autor sztuk i krytyk; ten drugi – jako reżyser, pedagog, teoretyk i aktor. Zgodnie odrzucali ówczesne standardy życia teatralnego, począwszy od repertuaru i poziomu spektakli. Kwestionowali zastane konwencje: od gry aktorskiej i reżyserii po estetykę dekoracji i kostiumów.
Ich rozpoznawalnym znakiem były nowe wymagania w stosunku do aktorów. Koniec z gwiazdorstwem, egzaltowaną recytacją wyuczonych kwestii, zmanierowanymi pozami – tak brzmiał program negatywny tak zwanej metody Stanisławskiego. Program pozytywny stawiał nacisk na wcielenie się w odgrywaną postać, wniknięcie w jej psychikę. W ujęciu teoretycznym podejście to wyrażało się w realizmie psychologicznym.
To był klucz do przekonywającego zaprezentowania utworów A. P. Czechowa na scenie. Sam K. S. Stanisławski oceniał, że
W jego sztukach trzeba b y ć, to jest ż y ć, i s t n i e ć, płynąć ukrytym głęboko wewnątrz, duchowym nurtem dzieła. Czechow, jak nikt inny, potrafi wybierać i przekazywać nastroje ludzkie.
Cyt. za: B. Mucha, Historia teatru rosyjskiego, Piotrków Trybunalski 2001, s. 192.
Bohaterowie i „akcja” dramatu
Czternaścioro bohaterów. Najważniejsze postaci? Przede wszystkim nostalgizujące rodzeństwo Prozorowów: Olga, nauczycielka gimnazjum, Masza pozostająca bez pracy, Irina, telegrafistka, oraz ich brat Andriej, fajtłapa, niespełniony zawodowo, zaangażowany w funkcjonowanie samorządu ziemskiego. Dalej: mąż Maszy, ograniczony i tchórzliwy nauczyciel gimnazjum – Fiodor Kułygin. Następnie narzeczona, a potem żona Andrieja – Natasza, prostacka i wyrachowana. W dalszej kolejności pięciu wojskowych ze stacjonującej w prowincji baterii artylerzystów, w tym: nieszczęśliwie ożeniony i zakochujący się na oczach widzów w Maszy podpułkownik Aleksander Wierszynin; rywalizujący o względy Iriny fantazjujący porucznik baron Nikołaj Tuzenbach oraz mający problem z zagospodarowaniem agresji sztabskapitan Wasilij Solony. W końcu Iwan Czebutykin, rezydent w domu Prozorowów, lekarz nie potrafiący leczyć, karmiący się przekazem gazet. I na ostatek Anfisa, dobiegająca swoich lat niania, a właściwie służąca.
Dzieje się w sztuce A. P. Czechowa naprawdę niewiele, widz łaknący akcji będzie rozczarowany. Właściwie same tylko rozmowy (z powracającym motywem wyrwania się z miasta gubernialnego do ukochanej Moskwy) w czterech ścianach salonu. A skoro rozmowy, to i przeżycia bohaterów – ot i wszystko. Tak podsumowywał to przed półwieczem polski rusycysta:
Trzy siostry pozostają sztuką szczególnie trudną do wystawienia – właśnie z uwagi na jej pozorną antydramatyczność – a zarazem sztuką wyjątkowo teatralną, pobudzającą ludzi teatru do coraz to nowych interpretacji i odkryć scenicznych.
R. Śliwowski, Wstęp, w: A. Czechow, Wybór dramatów, Wrocław 1979, s. XLIII.
Co nurtuje trzy siostry?
Poniżej przypominam, co zajmowało bohaterów Trzech sióstr i jak postrzegali oni rzeczywistość. To ważne, by wczuć się w klimat epoki, od której dzieli nas już 125 lat. Niby niewiele, ale XX wiek zmienił percepcję czasu do tego stopnia, że wielu odbiorcom dramat A. P. Czechowa jawi się odbiciem zwierciadlanym wprawdzie, ale zamierzchłych czasów.
Cytaty przytaczam w oparciu o współczesny przekład Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej. Jest on udaną, jak mi się zdaje, próbą oddania ducha oryginału z poprawką na ograniczoną zdolność dzisiejszego (i do tego polskiego) czytelnika do rozumienia kontekstu. Zachęcam do sięgnięcia po opublikowany przez wydawnictwo Officyna (Łódź 2019) gruby tom tłumaczeń najważniejszych dramatów A. P. Czechowa w wykonaniu wspomnianej autorki.
Przedsłowie A. L. Piotrowskiej wystawia bardzo dobre świadectwo jej kompetencjom translatorskim i literaturoznawczym; jest też pięknym przykładem szacunku i uznania dla trudu poprzedników. Ów z kolei można podziwiać w cytowanej dalej edycji Zakładu Narodowego im. Ossolińskich (Biblioteka Narodowa, seria II, nr 198, 1979).
Przysłuchajmy się wypowiedziom głównych postaci dramatu.
Baron N. Tuzenbach daje wyraz na wskroś dziewiętnastowiecznej wierze w postęp społeczny:
A. Czechow, Trzy siostry, w: tegoż, Dramaty, przeł. A. L. Piotrowska, Łódź 2019, s. 463.
Kto wie? A może nasze życie nazwą wielkim i będą je wspominać z szacunkiem. (…) Cierpienia, które obecnie obserwujemy – tak ich dużo! – mimo wszystko świadczą o pewnym moralnym wzroście, jaki już osiągnęło społeczeństwo.
Obawy Maszy o roztopienie się w niepamięci przyszłych pokoleń kwituje podpułkownik A. Wierszynin następująco:
Tamże, s. 462.
Zapomną. Taki nasz los, nic nie poradzimy. To, co nam się wydaje zasadnicze, znaczące, bardzo ważne, za jakiś czas – zostanie zapomniane albo okaże się nieważne.
A oto wyznanie Iriny, która zawarła w nim akt oskarżenia przeciwko próżniactwu warstw uprzywilejowanych:
Tamże, s. 468.
Nasze, trzech sióstr, życie nie było jeszcze piękne, zagłuszało nas (…) Pracować trzeba, pracować. Przez to nam niewesoło i patrzymy na życie tak ponuro, że nie znamy pracy.
Dalej, sentencjonalne rozmyślania Andrieja, niedoszłego profesora uniwersyteckiego:
Tamże, s. 507.
Ech, gdzie ona, dokąd odeszła moja przeszłość, kiedy byłem młody, wesoły, mądry, kiedy marzyłem i myślałem tak pięknie, kiedy moją teraźniejszość i przyszłość rozświetlała nadzieja? Jak to się dzieje, że ledwo zaczniemy żyć, stajemy się nudni, szarzy, nieciekawi, leniwi, obojętni, niepotrzebni, nieszczęśliwi…
I wieńczące sztukę słowa Olgi, poszukującej sensu cierpienia:
Tamże, s. 513.
Kiedyś i my odejdziemy na zawsze, zapomną nas (…), ale nasze cierpienia zamienią się w radość (…) zdaje się, że jeszcze trochę i dowiemy się, po co żyjemy, po co cierpimy… Gdyby wiedzieć, gdyby wiedzieć!
Bohaterowie dramatu
Jak wspomniałem, dramaturgia Trzech sióstr objawia się nie w akcji scenicznej, lecz w tym, jak głęboko bohaterowie przeżywają trapiące ich myśli. A. P. Czechow ukazał środowisko o szczególnym usytuowaniu. Bardzo mi zależy, by Państwo z uwagą przeczytali poniższe uwagi, które ukazują Czechowowskich bohaterów inaczej niż czynią to historycy literatury i krytycy teatralni.
Z perspektywy socjologicznej prowincjonalna elita imperium to właściwie sól ziemi rosyjskiej. Poza tradycyjnymi grupami (administracja lokalna, wojsko, duchowieństwo, ziemiaństwo, kupiectwo) tworzyli ją wykonawcy nowych ról modernizującego się społeczeństwa: działacze samorządowi, lekarze, nauczyciele, inżynierowie, przedstawiciele wolnych zawodów. Wszyscy oni wywodzili się pospołu ze szlachty oraz, w rosnącej proporcji, z niższych warstw (tak zwani raznoczyńcy).
Przemiany społeczne zainicjowane w epoce wielkich reform (lata 60. i 70. XIX wieku), o której pisałem tu, wysunęły na czoło wszystkich tych ludzi. Nie dało się bez ich udziału zaspokoić potrzeb reformującego się imperium. Zarazem jednak ich pozycja nie miała umocowania prawnego, nie stanowili formalnie odrębnej kategorii społecznej. Żyli w oderwaniu od przestarzałych kryteriów stratyfikowania ludności i zaburzali istniejące hierarchie.
A do tego wszystkiego ich pojęcia o świecie, system wartości, preferencje estetyczne i praktyczne umiejętności porania się z życiem – nie nadążały. Nalegam, by moi Czytelnicy zechcieli spojrzeć na tych ludzi właśnie z tej perspektywy. Nie jako na niedorajdy ulegające destrukcyjnej sile przyzwyczajeń warstw uprzywilejowanych. Raczej jako na tych, którzy usiłowali – często bez sukcesu – zaadaptować się do nowych warunków.
Trzy siostry w Polsce
Pora przekonać się, jakie odczytania (i przetworzenia) powyższych dylematów mają nam do pokazania krakowskie sceny Teatru STU (premiera 20 listopada 2021 roku) i Narodowego Teatru Starego (premiera 15 maja 2021 roku). Trzeba mieć świadomość, że twórcy obu przedstawień musieli skonfrontować się z polską tradycją wykonawczą Trzech sióstr, datującą się od 1909 roku, gdy dramat A. P. Czechowa zainscenizował Aleksander Zelwerowicz (1877-1955) w łódzkim Teatrze Victoria.
Jak pokazują badania Iriny Lappo (Teatr Czechowa w Polsce, Lublin 2010, s. 420-422) Trzy siostry miały w dziejach teatru polskiego do połowy 2009 roku 56 premier, przy czym ani jednej w międzywojniu. Z tej liczby ledwie pięć odbyło się na scenach krakowskich, przy czym w czasach współczesnych tylko dwie: w Teatrze Bagatela (2001) i na scenie eksperymentalnej PWST (2004). Żadnej z nich nie widziałem.
Spośród pozostałych literatura przedmiotu wyróżnia dwie inscenizacje: Bronisława Dąbrowskiego z 1949 roku w Teatrze Dramatycznym (obecnie: Teatr im. J. Słowackiego) oraz z 1969 roku w Starym Teatrze im. H. Modrzejewskiej (Teatr Kameralny) w reżyserii Jerzego Jarockiego. Analizując po latach ich recepcję prasową polski filolog scharakteryzował obie próby jako odpowiednio: chybioną przez wpływy realizmu socjalistycznego narzucającego optymistyczną wymowę spektaklu, oraz na siłę ugroteskowioną (A. Semczuk, Kartki z teatralnej recepcji Trzech sióstr w Polsce), „Studia rossica” 2005, t. XVI: Dzieło Antoniego Czechowa dzisiaj, s. 189 i 193).
Trzy siostry w Teatrze STU
Na scenie przy Alei Krasińskiego zobaczymy najwięcej Czechowa w Czechowie. Podstawą tekstu jest przeszło półwiekowy przekład Natalii Gałczyńskiej. Krzysztof Jasiński (ur. 1943) wyreżyserował przedstawienie, biorąc za wzór wspomnianą wyżej realizację K. Stanisławskiego i W. Niemirowicza-Danczenki. Czyli jedyną, która znał i aprobował sam dramaturg. Obranie klasycznej drogi objawia się na kilku poziomach.
- Gra aktorska. Zespół Teatru STU odtwarza role według omówionej już metody, nakazującej przesiąknąć czuciem i zachowaniem bohaterów dramatu. Według mnie wyszło to bardzo dobrze: postaci nie są ani przerysowane (może poza oficerem W. Solonym i nauczycielem gimnazjalnym F. Kułyginem), ani jednowymiarowe. Przykładem może służyć jedyny męski przedstawiciel Prozorowów, na ogół ciapowaty, ale jako jedyny zdolny wykrzyczeć protest przeciwko dusznej atmosferze konfliktu między siostrami i ich chamowatą szwagierką. Dużo życia wnosi stara niania (tego wieczoru wcieliła się w nią Beata Rybotycka, bezbłędnie i bez akcentu nucąca romanse rosyjskie).
- Scenografia. Niewielka scena Teatru STU, otoczona z trzech stron widownią, potęguje w widzu wrażenie uczestnictwa w odgrywanej historii. Dlatego też odtworzenie wyglądu typowego salonu ma tak duże znaczenie dla wżycia się w atmosferę inteligenckiego domu przełomu XIX i XX wieku. Zadbała o to Katarzyna Wójtowicz. Mamy tu i pianino ze świeczkami rozświetlającymi klawiaturę, i samowar z kompletem filiżanek, i zegar ścienny z nakręcanym mechanizmem, i stół z eleganckim nakryciem i zastawą, i lustro w zdobnej oprawie, a wreszcie liczne fotografie oraz “samotną” ikonę na ścianach. Owszem, właśnie tak powinno to wyglądać.
- Kostiumy. Imponujący jest trud, jaki włożyła Anna Franczyk-Witkowska w odwzorowanie ubiorów epoki, włącznie z detalami (akcesoria). Najciekawiej pisze o tym ona sama w programie spektaklu (Bez dróg na skróty. O kostiumie w Trzech siostrach, s. 15 i 17). Jej ambicją było przeniesienie widzów w czasie. Stąd dążenie do możliwie dokładnego odtworzenia ubiorów na podstawie poszukiwań w literaturze przedmiotu, przeglądania obrazków i fotografii itd. Nie dość tego, kostiumolożka zadbała o odpowiednie materiały (tylko naturalne), o zastosowanie konstrukcji ubiorów, a nawet technik szycia. Efekt jest rzeczywiście świetny, co widać nawet po sposobie poruszania się sióstr w długich sukniach z obowiązkowym gorsetem czy oficerów skrępowanych mundurem.

Trzy siostry w Teatrze STU to bez wątpienia optymalny wybór dla zwolenników wiernego odtwarzania zamysłu autora, z poszanowaniem realiów społeczno-obyczajowych epoki. Spektakl przyniesie pożytek wszystkim tym, którzy mają chęć zanurzenia się w przeszłości i samodzielnego doszukiwania się punktów stycznych dnia dzisiejszego z wczorajszym. Reżyser niczego nam nie sugeruje i niczego nie narzuca.
Trzy siostry w Narodowym Teatrze Starym
Forma zapisu tytułu sztuki (3SIOSTRY) nie pozostawia wątpliwości, że scena przy ul. Jagiellońskiej oferuje adaptację dramatu. Belgijski reżyser przedstawienia, Luk Perceval (ur. 1957), wyraźnie uznał, że w XXI wieku nie ma obowiązku wystawiania Czechowa według Czechowa.
- Już na pierwszy rzut oka widać, że postaci są dużo starsze od swoich literackich pierwowzorów. Czyż jednak może być inaczej, skoro średni czas trwania życia uległ wydłużeniu? Dzięki postarzeniu bohaterów ich fatalistyczne wypowiedzi zyskały na wiarygodności. Tym bardziej, że jednostkowe doświadczenie wejścia w podeszły wiek jest potęgowane przez ogólny proces starzenia się społeczeństwa, który obserwujemy z rosnącymi obawami. Na tym jednak nie koniec. Przeglądające się w zwierciadle siostry głęboko przeżywają utratę swojej atrakcyjności. A Percevalowski Wierszynin porusza się na wózku inwalidzkim – jakże wizerunek ten odbiega od wyobrażonej aparycji wysokiego rangą oficera, obiektu bądź co bądź epatującego witalnością i erotyzmem!
- Problem z Trzema siostrami polega na przetworzeniu Moskwy, do której wzdychają bohaterki dramatu na metaforę zrozumiałą i przekonującą dla współczesnego odbiorcy. Jak twórca spektaklu sobie z tym poradził? Odpowiedź znajdujemy w programie spektaklu:
Zacząłem coraz bardziej myśleć o tej „Moskwie” jako o jakiejś idylli, marzeniu, o naszej młodości, tęsknocie za niewinnością, za idealnym światem (…) Jako o tęsknocie za przeszłością, którą my wszyscy odczuwamy.
Czas na zmianę myślenia. Rozmowa z reżyserem Lukiem Percevalem, bez paginacji.
- Kluczem do adaptacji jest chyba sposób uchwycenia nostalgii. Wspomniałem już o pierwiastku erotycznym, obecnym w każdym akcie utworu Czechowa, lecz jakże często ulatniającym się na scenie. Nie w tym przypadku! „Momentów” nie brakuje, co reżyser objaśnia naturalną dla wszystkich bohaterek (a więc i sióstr, i Nataszy) oraz bohaterów (choćby i stylizowanych na impotentów) potrzebą zakosztowania seksualnej wolności czy raczej okiełznania seksualnej melancholii. Manifestacja seksualności i szarpanina z tęsknotami są ze sobą splecione. Nie przypadkiem jedna z bohaterek przyłapana na samozaspokojeniu słyszy o destrukcyjnym wpływie „masturbowania się wspomnieniami”.
- Kilka słów o scenografii (Phillip Bussmann) i muzyce (Karol Nepelski), bo one są pomyślane całkiem na nowo. Co do organizacji sceny, to ograniczono się do minimalistycznych rozwiązań. Nie chodzi mi wyłącznie o nieliczne rekwizyty, co samo w sobie nadaje grze aktorów niejakiej surowości. Ważniejszy wydaje się efekt skondensowania przestrzeni, który wywołuje lustrzana tafla. Wytycza ona granicę poruszania się aktorów, a zarazem nieustannie odbija ich postaci. Wrażenie niezwykłe, zwłaszcza wtedy, gdy tafla zaczyna drgać, zniekształcając obraz. Z równą siłą oddziałuje „udźwiękowienie” spektaklu. Już to przeciągające się, już to rwane dźwięki nadają mocy słowom bohaterów – a niekiedy ich marazmowi i poczuciu beznadziei.

Adaptacja Trzech sióstr w Narodowym Teatrze Starym. Fot. Magda Hueckel. Źródło fotografii: https://stary.pl/pl/repertuar/3siostry/ [dostęp: 31.03.2025].
3SIOSTRY w Narodowym Teatrze Starym to wybór dla widzów ciekawych odczytania dramatu odległego od kanonicznych ujęć. Bez wątpienia Percevalowskie postaci w sposobie reagowania i (niestety) języka przypominają nas bardziej niż ich pierwowzory. Można to uznać za zachętę do zmierzenia się z wizją twórców – pod warunkiem otwartości na estetykę odbiegającą od tradycjonalistycznych gustów.
Proszę wypatrywać Trzech sióstr w repertuarze obu teatrów. Pojawią się na scenie z pewnością: jeśli nie w tym, to w nowym sezonie. Zapraszam też do ponownego odwiedzenia mojego bloga 1 maja, gdy pojawi się na nim nowy artykuł.