O zaskakującej wizji rosyjskiej historii politycznej (III)

O

W trzeciej i ostatniej części recenzji wystawy Człowiek i władza w Rosji XIX-XXI w., prezentowanej w petersburskim Muzeum Historii Politycznej Rosji (dalej: MHPR; https://polithistory.ru/), dzielę się swoimi przemyśleniami. Deklarowane założenia twórców i omówienie koncepcji ekspozycji zawiera pierwsza część recenzji. Szczegółowy opis poszczególnych sekcji przedrewolucyjnego fragmentu wystawy zawarłem w drugiej części. Poniżej znajdzie Czytelnik szereg uwag do zamysłu autorów: niekiedy aprobatywnych, innym razem polemicznych. Proszę nie traktować ich jako ostatniego słowa mądrości. Są one raczej próbą wejścia w dialog z tymi, którzy podzielają system wartości twórców ekspozycji i ich poglądy na historię Rosji.

Walory koncepcyjne wystawy

Ekspozycja Człowiek i władza w Rosji XIX-XXI w. jest przedsięwzięciem, którego niepodobna zbyć wytartymi frazesami o pożytkach płynących z chodzenia do muzeów. Nie oznacza to bynajmniej, że „przypadkowy” zwiedzający nie wyciągnie z niej żadnych korzyści, choć łatwo może stracić kontenans w tak licznej grupie nieznanych sobie postaci. Rzecz jednak w tym, iż odzwierciedla ona frapującą poznawczo wizję ostatnich dwóch stuleci historii wiodącej wschodniosłowiańskiej wspólnoty politycznej. Wizja ta ma ambicję przekonywającego objaśnienia kluczowego dla nas-współczesnych wycinka dziejów Rosji.

Czemu ma to służyć? Temu, by – jak można domniemywać – zdemitologizować je i osadzić w kontekście uniwersalnych procesów znanych z doświadczenia europejskiego kręgu kulturowego. W moim przekonaniu podobne dążenia zasługują na aprobatę. Choćby dlatego, że otwierają rozległe pole dla badań porównawczych nad zjawiskami społeczno-politycznymi. Te zaś, bez uwzględnienia w nich Rosji, nie mogą osiągnąć satysfakcjonującego poziomu. Niewystarczająca obecność zagadnień rosyjskich w polskich i zachodnich podręcznikach i syntezach historii ustrojowej, społecznej, a nawet politycznej jest aż nadto odczuwalna.

Dalekie od jednoznaczności i zmienne w czasie relacje między władzą a społeczeństwem w Rosji stały się obecnie jednym z wiodących kierunków zainteresowań badawczych uczonych rosyjskich. Warto odnotować, że tendencja ta zyskała rangę aksjomatu w tzw. standardzie kulturowo-historycznym, opracowanym na polecenie prezydenta Władimira Putina przez Rosyjskie Towarzystwo Historyczne – opiniotwórczą i wpływową organizację, współkształtującą politykę historyczną, przynajmniej w aspekcie edukacyjnym. Omawiana tutaj ekspozycja powstała jednak na długo przed opublikowaniem w 2015 r. Koncepcji nowego dydaktyczno-metodycznego kompleksu w zakresie historii ojczystej, co najlepiej poświadcza mocne ugruntowanie tego spojrzenia w środowisku rosyjskich muzealników.

Przed sformułowaniem kilku uwag dyskusyjnych do wystawowej koncepcji powinienem przyznać, że czynię to na przekór odczuciom, które towarzyszyły mi podczas jej kilkukrotnego studiowania w murach MHPR. W istocie bowiem oglądanie ekspozycji Człowiek i władza w Rosji XIX-XXI w. wiąże się z ogromnym wysiłkiem emocjonalnym, trudnym do udźwignięcia podczas jednej wizyty.

Co innego przekopywać się przez syntezy i opracowania szczegółowe dziejów Imperium Rosyjskiego, a nawet prowadzić samodzielne badania w tej dziedzinie – a co innego zetknąć się naraz z tyloma dobrze znanymi postaciami historycznymi, by towarzyszyć im w marszu bez chwili wytchnienia. Powstrzymać wzruszenie w takiej chwili może chyba tylko ten, kto spotyka ich po raz pierwszy i nie zdążył wysłuchać historii, które mają do opowiedzenia. Każda z owych historii zasługuje na uwagę. Żadna nie pokrywa się z inną – i wszystkie one są smutne, bo źle się kończą.

W poczet zasług twórców ekspozycji trzeba zaliczyć takt, z jakim potraktowali oni różne głosy narratorów. Dzięki umiejętnej moderacji uniknęli kakofonii. Wystawa (przynajmniej jej „przedrewolucyjna” część, którą recenzuję) porywa rozmachem wizji, formatem przedstawionych bohaterów, symboliczną wymową materialnych śladów znaczących przebytą drogę. Zarazem jednak przytłacza ciężarem dramatu dialogu głuchych, tj. władzy i społeczeństwa. Uświadamia także, jak dalece niewystarczające są w życiu państw i społeczeństw szlachetne intencje uczestników procesu historycznego.

Z tego punktu widzenia tragizm rosyjskiej historii uobecnia się na długo przed dwudziestowiecznymi rewolucjami. Następuje to jeszcze w erze świetności imperium, tj. w dobie apogeum samowładztwa. Tragizm ów przeziera przez kolejne niepowodzenia reform, niezależnie od tego, kto je inicjował: rządzący czy rządzeni. Dlatego właśnie tak dużego trudu wymaga oglądanie następujących po sobie sekcji wystawy. Inaczej niż wielu uczestników opowiedzianych wydarzeń, widz z góry wie, że klęska którejkolwiek ze stron była w ostatecznym rozrachunku klęską obopólną.

Słabości koncepcyjne wystawy

Gdy wszakże okiełznać silne uczucia i konfrontować się z rosyjską przeszłością bez ekscytacji, nasuwają się pewne wątpliwości. Niezbyt wypada (ze względu na profil placówki) czynić MHPR zarzutu z wysuwania zagadnień ściśle politycznych na plan pierwszy opowieści o Rosji. Istnieje jednak wysokie ryzyko, że ich nadmierne akcentowanie wypacza rzeczywisty obraz stosunków panujących w państwie carów. Konwencjonalna narracja o dziejach Imperium Rosyjskiego wpiera się na przyjmowanym bezwiednie założeniu o odwiecznym antagonizmie między rządzącymi a rządzonymi. Ostatnio wdziała ona kostium zaczerpnięty ze studiów nad kolonializmem: carat jawi się tu jako wewnętrzny kolonizator podbitej ludności.

Takie wertykalne ujęcie nie jest całkowicie pozbawione sensu, ale w praktyce nader często przesłania związki horyzontalne. Przykładem całkowite przemilczenie stosunków między poszczególnymi stanami społecznymi, jak gdyby codzienne życie przebiegało zgodnie z logiką rywalizacji społeczeństwa jako organicznej całości z państwem. Wertykalne nachylenie analizy abstrahuje od rozsadzających rosyjską wspólnotę konfliktów o podłożu socjoekonomicznym i -kulturowym. Co więcej, utrwala nawyk przesadnego polityzowania zjawisk społecznych, za występowanie których trudno winić władzę polityczną.

Ekspozycja nie daje jednolitego wizerunku rosyjskiej władzy. Tym samym wyraźnie dystansuje się od utrwalonej tendencji demonizowania jej przedstawicieli – i to w wymiarze bezczasowym. Najwyraźniej dało tu o sobie znać przeświadczenie, że analityczna użyteczność takiego podejścia jest bałamutna. Czytelne wyeksponowanie epoki wielkich reform i postawienie Aleksandra II na piedestał ujawniają dążenie do eksploatowania paradygmatu reformistycznego. Ma on służyć jako klucz interpretacyjny do historii politycznej przedrewolucyjnej Rosji.

Ten typ narracji historycznej nieprzypadkowo lokuje swój początek za panowania Katarzyny II. Jawi się ona jako prekursorka dążeń do uczynienia Imperium Rosyjskiego nowoczesnym państwem prawnym. Zakłada się tu pośrednio, że przemiany w państwie carów dokonywały się wyłącznie pod egidą i z inicjatywy oświeconego monarchy absolutnego. To on antycypował zagrożenia i przeciwdziałał im. W tym ujęciu władca kierował się w swym postępowaniu niemal wyłącznie dobrem wspólnym poddanych i najlepiej odczytywał aktualne wyzwania.

Problematyczność tej interpretacji wynika zazwyczaj z pomniejszania znaczenia oddolnych nacisków w kwestii reform, które niewątpliwie katalizowały przeobrażenia ustrojowe. Inaczej mówiąc, paradygmat reformistyczny w niedostatecznym stopniu uwzględnia zderzenie intencji władzy z oczekiwaniami społecznymi. Ekspozycja unika tego błędu. Sankcjonuje jednak samo wyobrażenie historii przedrewolucyjnej Rosji jako nieprzerwanego pasma przedsięwzięć administracyjnych zorientowanych na zmianę ustrojową. To zaś jest oczywistym nieporozumieniem i trąci raczej historią alternatywną.

Do krytycznej refleksji prowokuje także cezura początkowa wystawy. Czy rzeczywiście obranie za punkt obserwacyjny progu XIX w. daje miarodajny obraz relacji władzy i społeczeństwa w Rosji? Na ile ów obraz zmieniłby się, gdyby narrację przesunąć wstecz choćby o jedno stulecie? Z pewnością nie podważyłoby to samego paradygmatu reformistycznego. Wszak to właśnie panowanie Piotra I, oznajmiające wkroczenie Rosji w XVIII w., uchodzi za prekursorstwo fundamentalnej przemiany odgórnej. Rzecz jednak w tym, że sfera publiczna za czasów cara-reformatora była zbyt ciasna i niedorozwinięta, by wypełniać funkcję agory. Słowem, nie mogła stanowić forum  komunikowania opinii i potrzeb uczestników życia zbiorowego.

Okoliczność ta uzasadnia decyzję autorów ekspozycji. Zarazem jednak uświadamia, że w punkcie startowym wystawy bilans stosunków rządzących i rządzonych nie wynosił wcale zero. Dotychczasowa hegemonia władzy politycznej odciskała się silnym piętnem na rzeczywistości. Nie mogły unieważnić jej żadne liberalizacyjne inicjatywy elity rządzącej, podążającej z „duchem czasu”. Źródeł dziewiętnastowiecznych niepowodzeń rosyjskich warto poszukiwać także w epokach wcześniejszych.

Historii politycznej Rosji (podobnie jak innych krajów) nie sposób opowiedzieć bez odniesienia do reszty świata. W tym przypadku – zwłaszcza Europy Zachodniej, która służyła główną inspiracją dla projektów reformatorskich. Zastanawia nieobecność w wystawie perspektywy globalnej. Owszem, występują tu akcenty francuskie czy angielskie. Nie pokuszono się natomiast o jakąś próbę porównawczego zestawienia czy choćby wpisania doświadczeń rosyjskich w uniwersalne trendy mierzenia się z wyzwaniami modernizacyjnymi. Rezygnacja z zarysowania tła wcale nie czyni pierwszego planu bardziej czytelnym.

W danym przypadku z pewnością decyzja o nie była motywowana przywiązaniem do poglądu o rosyjskiej drodze odrębnej. Tym bardziej nie suflowały jej modne w kręgach nacjonalistycznych twierdzenia o tworzeniu przez Rosję osobnej cywilizacji: samowystarczalnej i jedynej w swoim rodzaju. Niewykluczone zatem, iż w grę wchodziły trudności praktyczne – niemożność uwzględnienia kontekstu zewnętrznego na niewielkiej powierzchni. Paradoksalnie jednak image Imperium Rosyjskiego nie musiałby wypaść fatalnie, gdyby uwzględnić długofalowe konsekwencje polityczne i społeczne trudności przeżywanych przez państwa uchodzące w potocznym mniemaniu za najbardziej postępowe.

Ostatnia wątpliwość dotyczy pozbawienia wystawowej Rosji cech imperium. Wywłaszczenie państwa rosyjskiego z mocarstwowych ambicji zniekształca jego rzeczywisty wizerunek. Ten ostatni był kreślony w tym duchu nie tylko przez zewnętrznych obserwatorów, ale i przez same elity imperium. Imperiologiczna perspektywa pozwoliłaby uchwycić ważny aspekt państwowości rosyjskiej – zróżnicowanie populacji zaludniającej kontrolowane terytorium. Stąd już tylko krok do uświadomienia sobie, że na stosunek ludzi do władzy wpływała nie tylko ich orientacja ideowa. (Chodzi o przywiązanie do jednego z wielkich projektów ideologicznych: konserwatywnego, liberalnego i radykalnego). Oddziaływało także coś bardziej pierwotnego – przynależność narodowa czy choćby etniczna.

Historia Rosji nie jest wszak wyłącznie historią narodu tytularnego. Znaczące miejsce zajmują w niej różne mniejszości ze swoimi pragnieniami i dążnościami. Uwzględnienie aspiracji tych ostatnich dopełnia społeczno-polityczny wymiar reform ustrojowych. Modernizacja struktur władzy nie dokonywała się w warunkach hermetycznych. Rywalizujące ze sobą idee narodowe peryferii z biegiem czasu coraz silniej rozsadzały imperialne centrum. Wcale możliwe, że niezdolność do samonaprawy (czyli do reformy właśnie) skazywała Rosję na trwanie w charakterze konglomeratu ludnościowo-narodowościowego. A więc tworu politycznego nie oferującego zaspokojenia elementarnych oczekiwań poddanych/obywateli. Ci ostatni bowiem nie mogli odnaleźć się w rosyjskości, skoro jej znakiem rozpoznawczym pozostawało zniewolenie.

Zamiast zakończenia

Powyższe uwagi dyskusyjne w niczym nie umniejszają spektakularnego osiągnięcia, jakim jest sztandarowa ekspozycja MHPR. Zarówno koncepcja wystawy, jak i jej realizacja budzą respekt dla formatu intelektualnego, kunsztu i rosyjskich historyków oraz muzealników zaangażowanych w projekt. Przewodnikom tej klasy warto dać się poprowadzić, nawet jeśli nie we wszystkim ich preferencje trafią nam do przekonania. W warunkach wojny Rosji z Ukrainą alternatywę dla zwiedzania „na żywo” stanowi wizyta wirtualna (tylko w języku rosyjskim) pod adresem http://tour.polithistory.ru/gallery.

Fascynująca treścią, zrównoważona w tonie i otwarta na różne wrażliwości – ekspozycja Człowiek i władza w Rosji XIX-XXI w. to wspaniałe zaproszenie do studiowania rosyjskiej historii. Przyjęcie tego zaproszenia wymaga jednak odwagi zmierzenia się z dylematami, które w żadnym razie nie należą do przeszłości.

Kończąc artykuł recenzyjny z wystawy nie mogę powstrzymać się od uwagi wlewającej nieco optymizmu do oglądu dzisiejszej Rosji. Ewidentnie nie brakuje tam ludzi zdolnych do krytycznego, pozbawionego zacietrzewienia spojrzenia na własną historię. A skoro tak, to można mieć nadzieję, że inaczej niż establishment polityczny oceniają oni agresję militarną na sąsiedni kraj. Takie odnoszę wrażenie, lustrując w pamięci przedrewolucyjną część głównej ekspozycji muzeum, prezentowanej z uzasadnioną dumą już dziesiąty rok.

Centralna część wystawy „Człowiek i władza w Rosji XIX-XXI w.” (Muzeum Historii Politycznej Rosji): instalacja podświetlonych ram okiennych, dających symboliczny wgląd w epokę wielkich reform. Fot. Mikołaj Banaszkiewicz

O autorze

Mikołaj Banaszkiewicz

Prawdziwa Rosja - blog rosjoznawczy ukazujący perspektywę historyczną współczesnych zjawisk społeczno-politycznych i kulturowych.

Dodaj komentarz

O przedsięwzięciu

Prawdziwa Rosja - blog rosjoznawczy ukazujący perspektywę historyczną współczesnych zjawisk społeczno-politycznych i kulturowych.

Bądźmy w kontakcie!

kontakt_at_prawdziwarosja.pl