Koniec ruskiego miru? (recenzja)

K

Echa publikacji

Wpadający w ucho i na wpół retoryczny tytuł najnowszej książki Piotra Skwiecińskiego (ur. 1963) nie pozostał bez echa w przestrzeni informacyjnej. Tezy Końca ruskiego miru? przebiły się do świadomości społecznej i zyskały, zdaje się, dość powszechną aprobatę komentatorów. Okoliczność ta, a nade wszystko słabe rozpoznanie w polskiej debacie publicznej wątków, które rozwija Autor, skłaniają mnie do podzielenia się z Czytelnikami Prawdziwej Rosji własnymi przemyśleniami na marginesie recenzowanej pozycji. Ściśle biorąc, ograniczam się do aspektu „długiego trwania”, a więc do refleksji nad trafnością powiązań aktualnej polityki Federacji Rosyjskiej z systemem pojęć i wartości Rosji przedrewolucyjnej w jej różnych odsłonach.

Autor Końca ruskiego miru? jest absolwentem Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego i wyrazistym publicystą, pozycjonującym się po prawej stronie polskiej sceny politycznej. Od 2019 roku pozostaje w służbie dyplomatycznej. Piastował funkcję dyrektora Instytutu Polskiego w Moskwie aż do kwietnia 2002 roku, gdy wraz z kilkudziesięcioma innymi dyplomatami został wydalony z Rosji. Znane z relacji prasowych okoliczności przymusowego opuszczenia placówki przydają lekturze dodatkowych rumieńców.

Koniec ruskiego miru? O ideowych źródłach rosyjskiej agresji, strona okładkowa.
Źródło: https://ksiegarnia.teologiapolityczna.pl/zycie-codzienne-idei/439-208-piotr-skwiecinski-koniec-ruskiego-miru-o-ideowych-zrodlach-rosyjskiej-agresji.html

Ujęcie problematyki

Pierwotną intencję P. Skwiecińskiego oddaje podtytuł książki, obiecujący rozważania na płaszczyźnie historii idei. Autor nie okazuje jednak nadmiernego przywiązania do swojej zapowiedzi i prowadzi czytelnika drogami, które – choć odsłaniają fascynujące panoramy – niejednokrotnie zbijają z pantałyku i oddalają od głównego wywodu. W efekcie słabiej obeznanemu z tematyką odbiorcy perspektywę ideową łatwo przesłonią próby skondensowanego ujmowania rosyjskiej drogi dziejowej, uwagi o polityce historycznej Federacji Rosyjskiej, aluzje do obecności poruszanych wątków w literaturze pięknej i sztukach wizualnych, a wreszcie zupełnie poboczne nawiązania do dziedzin odległych od tematu i kompetencji poznawczych Autora.

Nie piszę tego po to, by zdezawuować ujęcie zaproponowane przez P. Skwiecińskiego czy przyjętą przezeń manierę narracyjną. Jakkolwiek nieco chaotyczna i okrężna, wędrówka z takim przewodnikiem ma niewątpliwe uroki. Autor sprawnie porusza się po meandrach omawianych zagadnień i ostatecznie wie, dokąd zmierza. Chętnie też dzieli się z czytelnikami wnioskami zaangażowanego obserwatora, co przydaje jego wywodom cennych walorów informacyjnych. W mojej ocenie właśnie te szczegóły, rzucane często na marginesie kolejnych rozdziałów, mogą wnieść najwięcej do naszej-polskiej wiedzy o Rosji. Trudno bowiem przecenić wartość relacji naocznego i bystrego świadka opisywanych wydarzeń i zjawisk.

Przyjęta przez Autora konwencja pisarska pozwala wyeksponować jego erudycyjne inklinacje i wcale szeroki horyzont spojrzenia. Tak wyartykułowana koncepcja książki może łatwo wywrzeć wrażenie rozmachem zamysłu. Zarazem jednak skrywa ona publicystyczną skłonność do powierzchownych analiz i konkluzji tyleż efektownych, co wątpliwych. Dlatego też, proponując Czytelnikom lekturę Końca ruskiego miru?, sugeruję traktować ją przede wszystkim jako zapis intelektualnych poszukiwań Autora, nie zaś ostateczny werdykt w „sprawie rosyjskiej”.

Zapowiedź i jej realizacja

P. Skwieciński zapowiada, że chce

zwrócić uwagę na to, na co rzadko ostatnio zwraca się uwagę – na głębsze podstawy, na źródło rosyjskiego zachowania teraz. Na intelektualne źródła Buczy (s. 13).

I rzeczywiście, Autor podejmuje próbę odnalezienia w przeszłości zapowiedzi obecnej polityki Rosji i postaw jej elit, tak politycznych jak intelektualnych. Nie wskazuje konkretnego momentu historycznego, który miałby zdeterminować albo chociaż ukierunkować procesy, kulminujące aktualną wojną przeciwko Ukrainie. Odwołuje się natomiast do kilku okresów rozwoju państwowości i kształtowania się ideologii, które – jego zdaniem – awizowały obserwowany przez nas rozwój wydarzeń.

P. Skwieciński czerpie głównie z interpretacji ideologów i badaczy, podnoszących w swojej twórczości te zagadnienia. Zdarzają się wśród nich klasycy myśli filozoficznej (jak choćby myśliciel Nikołaj A. Bierdiajew, 1874-1948), ideolodzy naszej epoki (na czele z Aleksandrem G. Duginem, ur. 1962), politycy ujawniający roszczenia do naukowości (jak były minister kultury Władimir R. Miedinski, ur. 1970), rosyjscy i cudzoziemscy uczeni różnych specjalności humanistycznych, a wreszcie publicyści. Ocena wkładu pracy Autora na etapie konceptualizowania książki jest utrudniona przez nieuzasadnioną decyzję o rezygnacji ze wskazania źródeł cytatów czy bodaj zamieszczenia bibliografii końcowej. P. Skwieciński poprzestaje na wymienieniu z imienia i nazwiska autorów wykorzystywanych opinii.

Czytelnikowi nawykłemu do poziomu publicystyki prasowej może się to wydać wystarczające. W przypadku recenzowanej książki jest jednak nie do zaakceptowania, gdyż dekontekstualizuje wykorzystany materiał, tym samym uniemożliwiając weryfikację twierdzeń Autora. Trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że Koniec ruskiego miru? opiera się na stosunkowo nielicznych lekturach opracowań, w dodatku dobranych według kryterium zgodności z tym, jak chciałby odczytywać procesy historyczne sam P. Skwieciński. Ujmując rzecz inaczej: Autor nie przeanalizował wystarczająco gruntownie poruszanych przez siebie problemów, a mimo to pozwala sobie na syntetyzujące uogólnienia. Tym ostatnim brakuje zresztą często spójności, co łatwo może się zdarzyć, gdy usiłujemy powiązać ze sobą przeciwstawne interpretacje przeszłości.

Dlaczego więc, mimo tych surowych uwag, gorąco rekomenduję Czytelnikom książkę P. Skwiecińskiego? Rzecz w tym, że jej warsztatowe braki nie przekreślają wysiłku Autora, aby zrozumieć i opisać współczesną Rosję w perspektywie długiego trwania, której hołduję. Koniec ruskiego miru? zawiera bardzo wiele ocen i konstatacji, które świadczą o przenikliwości polskiego dyplomaty. Życzyłbym sobie, by cechująca Autora skłonność do poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania znamionowała także innych przedstawicieli polskiej służby zagranicznej.

Dziedzictwo Piotra Wielkiego zagrożone?

Stałym motywem wywodów P. Skwiecińskiego jest antynomia Rosji i Zachodu, tak silnie obecna zwłaszcza w retoryce elit rosyjskich (nie chodzi li tylko o elitę władzy). Autor trafnie poszukuje jej źródeł w odległej przeszłości, sięgającej okresu rozdrobnienia Rusi. Jest przy tym wyraźnie zatroskany obserwowanym przez siebie odwrotem od dziedzictwa panowania Piotra Wielkiego (1672-1725), które utożsamia – obok krótkotrwałych rządów Dymitra I Samozwańca (zm. 1606) w czasie tzw. Wielkiej Smuty – z apogeum wpływów Zachodu. Autor wprost stwierdza, że krytycy cara-reformatora pragną osadzenia ideologii współczesnej Rosji w świecie pojęć XVII wieku (s. 17).

Mamy tu do czynienia z kilkupiętrowym nieporozumieniem.

  • Po pierwsze, niepodobna mechanicznie zestawiać ze sobą epok historycznych. W dobie rządów twórcy imperium nie ukształtował się jeszcze naród rosyjski w nowoczesnym rozumieniu tego słowa. Nie da się więc przyłożyć ruskich kalek pojęciowych do wyobrażeń typowych dla nacjonalizmu rosyjskiego.
  • Po drugie, bez trudu można wskazać okresy w dziejach Rosji, gdy wpływy zachodnie przenikały na grunt rosyjski nieporównanie silniej. Ot choćby, pierwszą połowę panowania Aleksandra I (1777-1825). Mam na myśl nie tylko zokcydentalizowaną arystokrację, tak wprawnie opisaną przez autora Wojny i pokoju, lecz także instytucje ustrojowe wzorowane na rozwiązaniach Europy Zachodniej (Komitet Ministrów, Rada Państwa).
  • Po trzecie, obserwatorzy życia politycznego Federacji Rosyjskiej pamiętają, jak ochoczo na początku XXI wieku eksploatowano wizerunek Władimira Putina jako kontynuatora misji Piotra Wielkiego.
  • Po czwarte wreszcie, niezależnie od zmiennej w czasie recepcji panowania cara-cieśli zawsze ostatecznie zwyciężała opcja, o której sam P. Skwieciński (prawda, w kontekście rosyjskiej polityki historycznej) wspomina, tj. tzw. doktryna pełnej ciągłości, stawiająca na znajdowanie syntezy różnych epok i władców w dziejach Rosji (s. 58).

Nieobecny wiek dziewiętnasty

W dzisiejszej polityce zaborczej Rosji P. Skwieciński upatruje nawiązanie do tradycji czasów przedrewolucyjnych. Opinia ta jest zbieżna z moim oglądem, co rozwijałem we wpisie sprzed pół roku – zob. Wojna Rosji z Ukrainą a rosyjska idea imperialna. Tym większy niedosyt wywołuje całkowite niemal pominięcie węzłowego etapu rozwoju koncepcji imperialnych i nacjonalistycznych w „epoce wielkich reform”, czyli za panowania Aleksandra II (1818-1881). Nawiązanie do tego okresu pojawia się bodaj tylko raz, w kontekście odsłonięcia pomnika Tysiąclecia Rusi w Nowogrodzie Wielkim. Nieobecność na monumencie Iwana IV Groźnego (1530-1584) Autor okrasza gołosłowną uwagą, że

dziewiętnastowieczni carowie, przecież żadne tam łagodne misie, wstydzili się [go], uważali za oszalałego zbrodniarza (s. 33).

Jak powyższa uwaga konweniuje z twierdzeniami P. Skwiecińskiego, że następca cara-wyzwoliciela, czyli Aleksander III (1845-1891) był

autorem najradykalniejszej (aż do roku 2022) próby cofnięcia Rosji ze szlaku ku okcydentalizacji (s. 94)?

Podobne opinie świadczą o słabej orientacji w konserwatywno-liberalnych sporach o kierunek rozwoju Rosji, datujących się co najmniej od czasów Nikołaja M. Karamzina (1766-1826) i Michaiła M. Sperańskiego (1772-1839) na początku XIX wieku. Co tu wspominać o panowaniu Mikołaja I (1796-1855), który, oględnie mówiąc, nie należał do najzagorzalszych admiratorów wartości politycznych porewolucyjnej Europy…

Skądinąd wnikliwsze przestudiowanie dziejów dziewiętnastowiecznej Rosji pozwoliłoby Autorowi wyprostować niektóre sądy, jak choćby ten o konsekwentnym niedocenianiu tam życia ludzkiego (s. 177). Otóż w tej sprawie bardzo wiele się zmieniło właśnie dzięki zaszczepieniu opinii publicznej idei humanitarnych w drugiej połowie XIX wieku. Można by powoływać się na znaczącą poprawę standardów penitencjarnych począwszy od lat 60. XIX wieku czy „uczłowieczenie” stosunków panujących w armii za sprawą reform Dmitrija A. Milutina (1816-1912). Ogromną rolę odegrała tu prasa – dość wspomnieć rezonans reportażu Antona P. Czechowa (1860-1904) o warunkach odbywania zesłania na Sachalinie.

Z drugiej natomiast strony, znajomość polityki narodowościowej, oświatowej czy konfesyjnej (w stosunku do katolicyzmu po powstaniu styczniowym) Imperium Rosyjskiego uchroniłaby P. Skwiecińskiego od bezkrytycznego przyjmowania opinii politologa Dmitrija W. Trenina (ur. 1955), wedle którego „w Imperium Rosyjskim status etnicznych Rosjan nie był wyższy niż „inorodców”” (cyt. za: s. 165). A przecież w innym miejscu Autor sam pisze o silnym zaangażowaniu Żydów w rozwoju idei socjaldemokratycznych, motywowanym sprzeciwem wobec wielkoruskiego szowinizmu.

Nieprzekonująco wypada także, wsparta autorytetem brytyjskiego historyka Dominika Lievena (ur. 1952), teza o nadzwyczajnych osiągnięciach asymilacyjnych Rosji, którym mieli oprzeć się wyłącznie Polacy (s. 163). Pomijając już dowodzący czegoś przeciwnego przykład Wielkiego Księstwa Finlandzkiego, godzi się przynajmniej odnotować rozbudzenie ukraińskiej świadomości narodowej w „długim wieku XIX”.

I jeszcze dwie uwagi. Przywołana przez P. Skwiecińskiego inskrypcja („Rosja nie ma żadnych specjalnych praw, poza jednym jedynym – prawa, by być wielką”) na pomniku premiera Piotra A. Stołypina (1862-1911), stojącym naprzeciw siedziby rosyjskiego rządu (s. 83), nawiązywała do świata pojęć imperialnych, ugruntowanych właśnie w wieku pary i elektryczności. Błędem jest mieszanie dwóch pojęć: jedyno- i samowładztwa. Gdy Autor pisze o postępującej erozji jedynowładztwa w ostatnich dekadach istnienia Imperium Rosyjskiego (s. 139), ma tak naprawdę na myśli samowładztwo. Wszak dążenia konstytucyjne nie zakładały bynajmniej ograniczania praw cara do niepodzielnego panowania nad terytoriami Cesarstwa Rosyjskiego, lecz ujęcia w nowe ramy relacji między władcą a poddanymi.

Idea rosyjska wczoraj i dziś

Solidaryzuję się z przeświadczeniem P. Skwiecińskiego, że Rosja jest państwem na wskroś ideokratycznym (s. 126). Poszukiwanie celu czy dążenia, konstytuującego ideologię państwową to ważna cecha rosyjskiego myślenia. Za nieuprawnioną uważam natomiast ekstrapolację (super)mocarstwowych intencji doby imperialnej na epoki wcześniejsze. Przypisywanie takich zamiarów państwu moskiewskiemu jest próbą kalibrowania rzeczywistości historycznej do standardów nieznanych jej uczestnikom.

Z tego właśnie powodu nie przyjmuję twierdzenia Autora o rzekomym marzeniu o podbiciu całego świata przez Moskwę już w XV wieku (s. 142-143). P. Skwieciński wyraźnie mitologizuje powstałą w XVI w. ideę Moskwy jako Trzeciego Rzymu, przypisując jej właściwości, jakich nie mogła mieć w dobie przednarodowej i -imperialnej. Temu nośnemu zagadnieniu mam zamiar poświęcić kolejny wpis na blogu, a póki co zapraszam do wysłuchania na YouTube rozmowy, którą odbyłem niedawno w tej sprawie z Miłoszem Rosiakiem.

Nie przypadkiem zamykam recenzję Końca ruskiego miru? wątkiem misi dziejowej, nadającej sens istnieniu państwa rosyjskiego. Rzecz ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia źródeł agresji na Ukrainę. Autor omawianej książki wypowiada się na ten temat następująco:

koncepcja „ruskiego miru” i „trójjedynego narodu” – w naszych oczach będąca aberracją wielkoimperialną, nie tylko niemającą nic wspólnego z rzeczywistością, ale i ambicją nie na miarę sił współczesnej Rosji – dla Rosjan jest ostatnią, nędzną resztką, ostatnim rudymentem ich pieszczonego przez wieki niejasnego, niemniej zawsze intensywnie przeżywanego i postrzeganego jako gigantyczne historyczno-religijne-politycznego przeznaczenia, które rozsypało się w pył. Jest ich ostatnią linią obrony, rozumianą jako ostatnia rubież ich tożsamości jako bytu w jakikolwiek sposób różniącego się od wszystkich innych (s. 213).

Nie komentuję tego fragmentu, bo też przytaczam go po to, by dać Czytelnikom próbkę książki Piotra Skwiecińskiego. Książki inspirowanej rozmachem wizji państwa, które był zmuszony opuścić jako przedstawiciel państwa uznanego za wrogie. Książki analitycznej, dociekliwej, ale i momentami kipiącej emocjami. Książki prowokującej nieraz do kwestionowania odpowiedzi udzielanych przez Autora – i do stawiania nowych pytań. Zapraszam do lektury!


Piotr Skwieciński, Koniec ruskiego miru? O ideowych źródłach rosyjskiej agresji, Fundacja Świętego Mikołaja, Redakcja „Teologii Politycznej”, Warszawa 2022, 259 ss., ISBN: 978-83-67065-27-6. Opis wydawcy dostępny tu.

O autorze

Mikołaj Banaszkiewicz

Prawdziwa Rosja - blog rosjoznawczy ukazujący perspektywę historyczną współczesnych zjawisk społeczno-politycznych i kulturowych.

Dodaj komentarz

O przedsięwzięciu

Prawdziwa Rosja - blog rosjoznawczy ukazujący perspektywę historyczną współczesnych zjawisk społeczno-politycznych i kulturowych.

Bądźmy w kontakcie!

kontakt_at_prawdziwarosja.pl