Sylwetka bohatera
Pośród nieprzebranych zbiorów Państwowego Muzeum Rosyjskiego w Petersburgu znajduje się portret olejny, na który chciałbym zwrócić uwagę moich Czytelników. Przedstawia on szpakowatego jegomościa w dojrzałych latach. Mężczyzna ten nie zachwyca prezencją: stoi nieco przygarbiony i ma wyraźną nadwagę, wspiera się na lewej ręce, prawą zaś klaruje coś niewidocznemu audytorium. Jego rysy twarzy są dość wyraźne, gdyż nosi krótko przystrzyżoną brodę; wątpliwe, by mogły kogokolwiek uwieść. Zatrzymuje nas przy tym obrazie przenikliwe spojrzenie postaci zza okularów i delikatny, ironiczny uśmiech.
Nie może to być ktoś mało znaczący, skoro portrecistą okazał się sam Ilja Je. Riepin (1844-1930). Zamawiającym obraz była Petersburska Rada Adwokacka (Совет присяжных поверенных Санкт-Петербургского судебного округа), pragnąca uczcić 25-lecie działalności swojego członka na niwie obrończej. W istocie rzeczy adwokacki staż portretowanego był równy istnieniu adwokatury w Rosji, powołanej do życia w 1866 roku. Więcej: odcisnął on trwały ślad na jej kształcie, sposobie funkcjonowania, pojęciach o etyce zawodowej. Choć wyznawał poglądy liberalne, często tytułowano go królem palestry. To dość, by zasłużyć sobie na uwiecznienie.

Zapewne wielu Czytelników Prawdziwej Rosji zaskoczy informacja, że takie uznanie zdobył człowiek, uchodzący wśród Rosjan za Polaka, identyfikujący się z polskością i przesiąknięty polskim duchem białoruskich rubieży byłej Rzeczypospolitej. Włodzimierz Spasowicz (1829-1906), bo to o nim mowa, nie pojawił się ani razu w moich dotychczasowych wpisach. Będzie jednak gościć niejednokrotnie w tych nadchodzących. Z jakiego powodu?
Spasowicz: wymiary postaci
Rzecz w tym, że niepodobna skonstruować spójnej opowieści o Rosji (osobliwie zaś o stosunkach polsko-rosyjskich) drugiej połowy XIX wieku bez wydzielenia w niej miejsca dla W. Spasowicza. Tak, był on jednym z pionierów adwokatury w Rosji, profesorem nauk prawnych, wykładającym między innymi na Uniwersytecie Petersburskim i w Cesarskiej Szkole Prawoznawstwa (Императорское училище правоведения), uczonym z dorobkiem teoretycznym w zakresie różnych działów prawa. To ta aktywność tworzy kanwę tekstu, który Państwo czytają.
Ale był W. Spasowicz także uznanym historykiem literatury (autorem napisanej po rosyjsku syntezy dziejów literatury polskiej) i głośnym krytykiem literackim. Z kolei w dziejach myśli politycznej zapisał się jako wybitny przedstawiciel liberalizmu rosyjskiego i rzecznik ugody polsko-rosyjskiej. Historia prasy polskiej także nie może się bez niego obejść, skoro współtworzył jako wydawca lub redaktor kilka ważnych tytułów. W jego różnolitej twórczości dała o sobie znać także żyłka historyka i publicysty politycznego. Nie sposób pominąć także jego aktywności w charakterze działacza Polonii petersburskiej i filantropa.
Rozmachem swoich osiągnięć mógłby obdzielić co najmniej kilka nietuzinkowych postaci historycznych. Przyznawali to także jego zapiekli adwersarze, polscy i rosyjscy. Ci, którzy odmawiali mu miana Polaka, jak zwolennicy rozbudzania entuzjazmu powstaniowego w dobie postyczniowej. Ci, którzy widzieli w nim deprawatora myśli polskiej, by wymienić choćby Romana Dmowskiego (1864-1939). Również ci, którzy dopatrywali się w jego postępowaniu przejawów „polskiej intrygi”, mającej na celu destrukcję imperium. A wreszcie ci, którzy jego słowa i czyny odczytywali jako obelgę dla tego, co autentycznie rosyjskie.
Kultura prawna w Rosji
Wierni Czytelnicy Prawdziwej Rosji w różnych wpisach natykali się na moje uwagi o epoce wielkich reform (lata 60. i 70. XIX wieku) jako okresie kluczowym dla kształtowania się rosyjskiej świadomości narodowej i obywatelskiej. Wszystkim interesującym się problemami modernizacji imperium proponuję zwłaszcza lekturę mojego tekstu sprzed ponad dwóch lat, dostępnego tu. Niezbywalnym elementem procesów przeobrażenia Rosji w nowoczesny organizm państwowy było zaszczepienie w społeczeństwie (a nie tylko w jego najwyższych warstwach) kultury prawnej.
Rozumiem, że ostatnie zdanie musi wywołać protest. Przywykliśmy w Polsce myśleć o kraju carów jako ojczyźnie bezhołowia i nihilizmu prawnego. Naszym oczom ukazują się prowodyrzy rewolucji, czyli zradykalizowani inteligenci gardłujący o przewrocie i zniszczeniu dotychczasowego ładu politycznego (a więc i prawnego) jako warunku koniecznym jakiejkolwiek zmiany. Dalej w korowodzie naszej wyobraźni kroczą zrewoltowane masy, ignoranckie i nie uznające prawa stanowionego, o ile nie żyruje go brutalna siła.
Nie trzeba jednak ulegać sugestywności tych obrazów. Rzeczywisty stan spraw przedstawiał się zgoła inaczej. Dążenie do zaprowadzenia praworządności cechowało poczynania bez mała wszystkich monarchów dziewiętnastowiecznej Rosji. To prawda, że powodowały nimi przede wszystkim względy utylitarne. Monarchia absolutna potrzebowała przecież wykształconych, profesjonalnych kadr administracyjnych. Aparat państwowy – sądzono – winien składać się z politycznie pewnej grupy zawodowych biurokratów, wypełniających wolę władzy zwierzchniej. Takie założenie nie różniło się od rozwiązań przyjętych na Zachodzie.
Owszem, urzeczywistnienie tego ideału (rządów biurokracji, spełniających wymagania merytoryczne) udało się zaledwie w pewnym stopniu. Część moich Czytelników gotowa uciec się do szyderstwa: czyż Rewizor Nikołaja W. Gogola (1809-1852) nie obnaża poziomu kultury prawnej w Rosji? O tym, że to źle dobrany przykład – kiedy indziej. Gdyby jednak wziąć go za dobrą monetę, to i tak nie sposób rozciągać porządków epoki mikołajowskiej (1825-1855) na całe stulecie. Bardzo wiele zmieniła właśnie epoka wielkich reform.
Reforma sądowa (1864)
Jednym z jej aktów fundacyjnych – obok zniesienia poddaństwa osobistego chłopów prywatnych czy stworzenia podstaw samorządu, składającego się z przedstawicieli wszystkich stanów – była reforma sądownictwa, uchwalona 20 listopada 1864 roku. Była ona wzorowana na rozwiązaniach europejskich, nad którymi długo debatowano (standardy legislacyjne w Imperium Rosyjskim tego czasu stały pod tym względem wyżej niż w niejednym dzisiejszym państwie środkowoeuropejskim…). Zmieniła ona nie do poznania wymiar sprawiedliwości.
Objętość artykułu nie pozwala mi rozwodzić się nad przyjętymi rozwiązaniami i stojącymi za nimi motywacjami. Dobre pojęcie o istocie zmian, choć tylko w odniesieniu do procesu karnego, daje praca Denisa Sołodowa Reformy procesu karnego w Rosji: zarys historyczno-prawny, Łomża 2015, s. 42-63; można zapoznać się z nią tu (repozytorium Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego). Wspomnę tylko o kilku „innowacjach”, rewolucjonizujących praktykę sądownictwa karnego. Oto podstawowe założenia promotorów nowego ładu prawnego:
- ujednolicenie systemu sądowego dla przedstawicieli wszystkich stanów społecznych (w warunkach sprzed zniesienia poddaństwa było to po prostu niemożliwe);
- nowe organy sądowe: sądy koronne (pierwsza instancja – sąd okręgowy; druga instancja – izba sądowa) oraz sądy pokoju;
- niezależność sądów od organów władzy państwowej (wbrew pozorom nie była ona tylko sloganem);
- jawność przewodu sądowego z udziałem stron (wcześniej proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, był tajny, odbywał się w trybie pisemnym, na podstawie zebranych przez organy śledcze dowodów, bez możliwości zadawania pytań świadkom i oskarżonemu!);
- rezygnacja z systemu formalnego „ważenia” dowodów, absolutyzującego przyznanie się do winy (które mogło wszak zostać wymuszone przez śledczych na przykład torturami);
- dowartościowanie roli biegłych;
- a wreszcie, wprowadzenie sądów przysięgłych.
Reforma sądowa 1864 roku stworzyła warunki do powstania nowoczesnej adwokatury. Gdyby nie ona, talent W. Spasowicza jako obrońcy pozostałby uśpiony. Na listę członków (присяжный поверенный) Petersburskiej Izby Adwokackiej został wpisany w pierwszym „rzucie”, tj. maju 1866 roku. Pozostanie na niej do 1892 roku, gdy jako nestor środowiska wycofa się z obciążającej działalności obrońcy, na czym zaważyły względy zdrowotne.
Mowy obrończe
Przygotowując się do napisania tego artykułu, sięgnąłem między innymi do dzieł zebranych W. Spasowicza, opublikowanych w 1913 roku przez petersburskie wydawnictwo prawnicze. Spośród dziesięciu grubych tomów aż trzy wypełniają wyłącznie mowy obrończe, wygłoszone w ciągu ćwierćwiecza aktywności adwokackiej. A przecież to tylko wybór, w dodatku ograniczony uwarunkowaniami cenzuralnymi (stróżowie prawomyślności nie zgadzali się na ogłoszenie drukiem mów w szeregu spraw politycznych).
Diapazon tematyczny spraw jest doprawdy imponujący. Są głośne sprawy karne, są i spory cywilne z ogromnymi zobowiązaniami w tle. Wszystkie one tworzyły panoramę codzienności Rosji zreformowanej. Do mnie, jako badacza liberalizmu rosyjskiego, najmocniej przemawiają te, zahaczające o kwestię granic wolności słowa (zarówno w stosunkach z cenzurą, jak i w polemice prasowej czy w relacjach osobistych), tolerancji religijnej, prawa własności intelektualnej, i oczywiście aktywności społecznej emancypującej się od kurateli czynników administracyjnych.
Wąskie ramy tego szkicu zmuszają mnie do wybrania tylko jednej sprawy. W dodatku takiej, która ma wymiar uniwersalny i nie odstrasza hermetycznością. Niech to będzie obrona jednego z oskarżonych w pierwszym jawnym procesie politycznym carskiej Rosji – w tzw. sprawie nieczajewowskiej (1871).
Sprawa nieczajewowska
To była prawdziwa gratka. Oto za pośrednictwem prasy rosyjska opinia publiczna śledziła przebieg sprawy, która w oczach oskarżenia była zbrodnią – przestępstwem przeciwko państwu. Odbiła się ona bardzo głośnym echem. Dość powiedzieć, że stała się kanwą Biesów Fiodora M. Dostojewskiego (1821-1881). Kilkudziesięciu oskarżonych o różne przestępstwa, a w centrum uwagi morderstwo studenta, za którą miała stać tajna organizacja Zemsta Ludu (Народная расправа), założona przez Siergieja G. Nieczajewa (1847-1882).
Gdy przed kilkunastu laty otworzyłem w Bibliotece Czartoryskich właściwy rocznik jednej z liberalnych gazet, zdumiało mnie, jak wiele uwagi poświęcono toczącemu się procesowi nieczajewowców. Nie były to wcale lakoniczne omówienia. Kolumny wypełniał stenogram wypowiedzi wraz ze szczegółami przebiegu posiedzeń, zachowania podsądnych, ławy przysięgłych, sądu, prokuratury, obrońców, w końcu – reakcji publiczności. Prawdziwa szkoła kultury prawnej!
Za moim wyborem przemawia także to, że wspomniana mowa obrończa została w całości przełożona na język polski przez Jolantę Skrundę i udostępniona czytającej publiczności (W. Spasowicz, Śmierć w rzece Kura i inne zagadki kryminalne. Mowy obrończe z lat 1869-1878, Warszawa 2016, s. 123-163). Mogą się więc Państwo z nią zapoznać w całości.
Warto to zrobić, by przekonać się, jak wprawnie łączył W. Spasowicz rozważania psychologiczne (destrukcyjny wpływ S. G. Nieczajewa na niewyrobioną osobowość jego klienta) z wywodami o przemożnym oddziaływaniu wstecznickiej polityki władz na nastroje młodych ludzi. Obrońca odmawiał racji oskarżeniu w zamiarze przedstawiania sprawy kryminalnej jako zagrożenia dla ustroju państwa. Dezawuował on komponent rewolucyjnego programu przebudowy stosunków społecznych, widząc w nim jedynie mrzonki antycarskich emigrantów. Ostatecznie osiągnął swój cel: Aleksiej K. Kuzniecow (1845-1928) uniknął kary śmierci za współudział w zabójstwie.
Chciałbym przytoczyć Państwu niewielki fragment mowy W. Spasowicza. Sądzę bowiem, że trafnie rozpoznał on źródła skłonności Rosjan do radykalizowania swoich postaw.
[Młody Rosjanin] ma przeszłość niebogatą (…), a teraźniejszość suchą, biedną i gołą jak rozległy step, można na nim pohulać, ale nie ma się gdzie zatrzymać. Ten rozmach rosyjskiej natury (…), ten radykalizm widoczny u większości rosyjskich działaczy jest właśnie wynikiem braku przeszłości, braku kultury, tego, że nie ma się na czym oprzeć. W. Spasowicz, Sprawa o przestępstwo przeciwko państwu (tak zwana sprawa nieczajewowska), w: tegoż, Śmierć w rzece kura i inne zagadki kryminalne. Mowy obrończe z lat 1869-1878, przeł. J. Skrunda, Warszawa 2016, s. 146.
Czyż nie jest to przenikliwa diagnoza? Do tego wyjaśnia, dlaczego nacjonaliści rosyjscy postrzegali go jako potwarcę Rosji.
Dostojewski i Spasowicz
Wielbiciele prozy F. M. Dostojewskiego mogli natknąć się na postać słynnego polskiego adwokata w Braciach Karamazow. Prawda, występuje on tam pod nazwiskiem Fietiukowicz. Zachęcam Państwa do przeczytania ostatniej, dwunastej księgi, powieści. Stanowi ona właściwie odrębną całość i daje świetne pojęcie o zreformowanym procesie karnym w epoce wielkich reform. Rosyjski pisarz czerpał wiedzę z obserwacji własnej. Wiadomo mi, że obserwował co najmniej jedną głośną sprawę polityczną jako widz.
F. M. Dostojewski odnotowuje świetną znajomość sprawy, jaką legitymuje się adwokat. Z właściwym sobie talentem do ukazania najmniejszego szczegółu opisuje, jak Fietiukowicz kolejno kompromituje i dyskredytuje świadków oskarżenia. Wkłada w jego usta także końcową część mowy, odwołującej się do humanitaryzmu przysięgłych:
Czyż ja, maluczki, mam wam przypominać, że sąd rosyjski jest nie tylko karą, ale i ocaleniem zgubionego człowieka! Niech się inne narody trzymają litery prawa i kar, u nas jest duch i sens, ratunek i odrodzenie dla zgubionych.
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, przeł. A. Wat, Wrocław 2021, s. 1076.
Znamienne przy tym, że odnośny rozdział zatytułował „rajfur myśli” (прелюбодей мысли); słowo „rajfur”, użyte przez Aleksandra Wata (1900-1967), fortunniej byłoby zamienić słowem „stręczyciel”. Mniejsza jednak o przekład, skoro na rynku literackim dostępne są inne tłumaczenia. Skąd tak surowa ocena polskiego adwokata?
Wiadomo, że panowie mieli okazję poznać się 13 grudnia 1877 roku na obiedzie literackim w jednej z restauracji przy Newskim Prospekcie. Przyczyn niechęci należy szukać wcześniej. Oto w Dzienniku pisarza (uczulam, że wbrew tytułowi składały się nań felietony gazetowe) za 1876 rok odnajdujemy tekst W związku ze sprawą Kronenberga. Pisarz daje w nim upust złości na środowisko adwokackie, osobliwie zaś na W. Spasowicza.
Rzeczona sprawa dotyczyła skatowania siedmioletniej dziewczynki przez jej ojca, Stanisława Kronenberga (1846-1894), brata bankiera i potentata kolejowego Leopolda Juliana (1849-1937). Polski adwokat, skądinąd wylosowany przez sąd do obrony oskarżonego, doprowadził do uniewinnienia swojego klienta. F. M. Dostojewski szczegółowo, punkt po punkcie, przeanalizował chwyty retoryczne W. Spasowicza, nie kryjąc wstrętu do sprytnych wybiegów obrońcy. Przyznając talent słynnemu adwokatowi, pisarz podsumowywał:
P. Spasowicz jest znakomitym adwokatem. Jego przemówienie w tej sprawie to, moim zdaniem, szczyt artyzmu; niemniej jednak pozostawiło w mej duszy niemal odrażające wrażenie.
F. Dostojewski, Dziennik pisarza, t. II, przeł. M. Leśniewska, Warszawa 1982, s. 60.
Spasowicz: ideały adwokata
Zarzuty autora Zbrodni i kary pod adresem W. Spasowicza zaczepiają o etykę pracy adwokata. W Rosji kształtowała się ona za życia bohatera tego wpisu, a nawet pod jego przemożnym wpływem. Stanowisko polskiego prawnika nie zawsze znajdowało aprobatę środowiska prawniczego.
Sprzeciwowi dał wyraz w długim tekście wspomnieniowym Michaił P. Czubiński (1871-1943, właśc. Mychajło P. Czubynskyj, bo jakże inaczej zapisać nazwisko syna autora współczesnego hymnu Ukrainy?). Autor, wówczas dyrektor Demidowskiego Liceum Prawniczego w Jarosławiu nad Wołgą, protestował przeciwko fragmentowi jednego z przemówień W. Spasowicza w Petersburskiej Izbie Adwokackiej, gdy stwierdził on, że
Cyt. za: М. П. Чубинский, Памяти В. Д. Спасовича, «Вестник Европы» 1909, z. 1, s. 154.
Są sprawy (интересы) niepopularne w danej chwili, a jednak pozostające w zgodzie z prawem. Adwokat nigdy nie powinien stawiać się w niewolniczym położeniu wobec opinii publicznej, płaszczyć się przed nią. Ideałem dla adwokatury powinien być stan, gdy najbardziej niepopularna sprawa, o ile jest zgodna z prawem, może z łatwością znaleźć swojego wojownika.
W opinii cytującego te słowa, znalazło w nich swój wyraz przeświadczenie W. Spasowicza o prymacie praworządności formalnej, która przecież nie zawsze jest zgoda z poczuciem sprawiedliwości. M. P. Czubynskyj zgadzał się, że nie wolno potępiać adwokata za branie na warsztat sprawy etycznie wątpliwej, lecz zgodnej z prawem. Nie uważał natomiast, by ta dyrektywa mogła stanowić ideał adwokatury.
Nie chciałbym pozostawiać Czytelnika z wrażeniem, że W. Spasowicz występował wyłącznie w moralnie słusznych sprawach. Wątpliwe zresztą, by mógł w ten sposób zdobyć znaczny majątek (sam zresztą żył bardzo skromnie i zgromadzoną fortunę przekazał na cele dobroczynne). W jego postawie brak zresztą objawów cynizmu. Nie tylko w stosunku do zagadnień prawniczych ujawniał on po prostu skłonności uczonego-rygorysty, płynącego pod prąd dominujących sądów.
Przy tym wszystkim ten samotnik z wyboru, w bezpośrednim kontakcie wycofany i odporny na wzruszenia, tytan pracy – w życiu publicznym odznaczał się wielką odwagą cywilną. Będąc synem epoki wielkich reform, nie uległ nigdy marazmowi i stale domagał się wypisania „na sztandarze państwa magicznych wyrazów: ludzkość, tolerancja i wolność” (W. Spasowicz, O języku w sądownictwie, w: tegoż, Pisma, t. IV, Petersburg 1892, s. 131). A czynił to w języku obcym, z wyczuwalną polską wymową i zdarzającymi się błędami składniowymi. Czy ta nieporadność polskiego króla adwokatury rosyjskiej nie nadaje mu ludzkich rysów?
Wszystkie Czytelników zapraszam do odwiedzenia bloga 1 września br., gdy pojawi się nowy wpis. Osoby zafascynowane postacią W. Spasowicza zachęcam do lektury mojego obszernego artykułu biograficznego w encyklopedii Polski Petersburg, daję w nim zarys osiągnięć polskiego adwokata także na innych polach aktywności.