Pożegnanie z Rosją (recenzja)

P
Pożegnanie z Rosją, strona okładkowa.
Źródło: https://pasnyburiat.pl/produkt/tadeusz-klimowicz-pozegnanie-z-rosja/

Książka i jej autor

Najnowszą książkę Tadeusza Klimowicza można zaliczyć do długiego już pocztu publikacji, mających ambicję analitycznego opisania drogi, która przywiodła Rosję do wojny z Ukrainą. Utrzymane w poetyce eseju Pożegnanie z Rosją jest jednak czymś więcej. Na pewno zapisem poszukiwań badacza Rosji i obserwatora uczestniczącego jej przemian w ostatnich dekadach, usiłującego wyjaśnić rzeczywistość społeczno-polityczną za pomocą znanej sobie matrycy rozwoju historii i kultury rosyjskiej ostatnich stuleci. Zapewne także próbą uchwycenia cech państwa rosyjskiego i rysów mentalności narodu, gotowych do podboju. A wreszcie – rozprawą z zawiedzionymi nadziejami, które z perspektywy czasu zdają się być tylko iluzjami.

Autor, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalizuje się w badaniach nad literaturą rosyjską. Szerszemu gronu odbiorców kojarzy się jednak przede wszystkim jako erudycyjny i wprawnie władający piórem eseista, zasilający swoimi tekstami czasopisma społeczno-polityczne i -kulturalne, a niekiedy także opiniotwórcze gazety. Nie przypadkiem zrąb recenzowanej książki tworzą skolażowane artykuły, publikowane w ostatnich latach na łamach „Przeglądu Politycznego” i „Gazety Wyborczej”. Prof. T. Klimowicz nie stroni i od nowoczesnych form komunikacji, prowadząc blog From Russia with(out) love.

Poruszające wyznanie zranionego badacza

Nie znajduję przyjemności w utrzymywaniu sztucznego napięcia, dlatego od razu zakomunikuję: książka T. Klimowicza jest warta lektury i z pewnością przyniesie pożytek każdemu czytelnikowi. Decydują o tym i jakość przemyśleń autora bazujących na oczytaniu, i walory literackie jego twórczości. W osobie T. Klimowicza mamy bowiem literaturoznawcę z niewątpliwym talentem stylisty. Znajdujemy w nim także bystrego analityka zjawisk politycznych (wiele z nich obserwował podczas pobytów w Rosji). Nie oznacza to jednak, że wszystkie twierdzenia autora powinny być przyjmowane bezkrytycznie. Wręcz przeciwnie: zasługi autora na polu polskiej nauki i publicystyki każą potraktować jego wywody z uwagą, na jaką zasługują. A zatem bez potakiwania, a niekiedy nawet polemicznie.

Prof. T. Klimowicz nie bez zgryzoty towarzyszącej wielu badaczom i komentatorom rzeczywistości rosyjskiej różnych epok pisze (tu i dalej nie podaję numerów stronic, gdyż Pożegnanie z Rosją czytałem w wersji elektronicznej), że

Moskwa łzom nie wierzy, więc Rosja mojego pożegnania nie zauważy, Rosja łzy nie uroni, Rosji ono nie zmiesza i Rosją nie wstrząśnie”.

Poruszyły mnie te słowa, bo też wiernie oddają one dramat nas – badaczy, zafascynowanych przedmiotem naszych badań. Przy tym wszyscy rozumiemy,że Klimowiczowi nie o Rosję chodzi – a o Rosjan, czy raczej o nosicieli idei imperialnej, urzeczywistnianej od wieków przez państwo rosyjskie. Jeszcze lepiej rozczarowanie autora oddaje motto książki – słowa Josepha de Maistre’a (1753-1821), reprezentanta króla Sardynii i Piemontu w Petersburgu za panowania Aleksandra I:

Każdy naród ma taki rząd, na jaki zasługuje.

De Maistre, arcykonserwatywny filozof polityczny, reprezentował wartości, które są z gruntu obce T. Klimowiczowi, wyraźnie ciążącemu ku liberalnemu światopoglądowi. Przy nadarzającej się okazji poświęcę na blogu odrębny wpis Wieczorom petersburskim de Maistre’a, stylizowanym na dialog filozoficzny, toczący się na przedmieściach Petersburga w 1809 r. Tu tylko zauważę, że przypisywane przez autora Pożegnania z Rosją narodowi rosyjskiemu cechy (pokora, posłuszeństwo wobec władzy), utrudniające powstanie w Rosji autentycznego społeczeństwa obywatelskiego, byłyby przez sabaudzkiego myśliciela postrzegane jako coś pozytywnego.

Inspiracje literackie i doświadczenia własne autora

Wśród inspiratorów autora (łatwych do zidentyfikowania dzięki licznym przypisom) są klasycy literatury rosyjskiej, współcześni analitycy polityczni, publicyści. Korzysta on także z „obiektywnych” źródeł, m. in. aktów prawych. Dla piszącego te słowa szczególnie cenne (i korespondujące z własnymi odczuciami) są uwagi osobiste, opierające się nie na lekturach, lecz na doświadczeniach. W istocie bowiem właściwym przedmiotem rozważań T. Klimowicza jest stan rosyjskich umysłów, a raczej ewolucja poglądów i postaw, którą obserwował od lat pieriestrojki (połowa lat 80. XX w.) do lutego 2022 r.

Bardzo wymowne są m. in. reminiscencje autora ze współpracy redakcyjnej nad kształtem tłumaczenia jednej z jego książek. Została ona poddana cenzurze obyczajowej – tak, by nie kalała świętości, tj. nieskazitelnych wizerunków rosyjskich pisarzy. Równie przejmujące jest wyznanie, że w rozmowach z przyjaciółmi Moskalami omijał tematy, mogące ujawnić drzemiące w interlokutorach instynkty imperialne.

T. Klimowicz wyraźnie sympatyzuje z Rosją przełomu lat 80. i 90. XX w., czyli z okresem demontażu ZSRR i pozbywania się balastu państwa totalitarnego. Przez wspomnienia z tego okresu przebija zgaszona już nadzieja na zmianę trajektorii rozwoju społeczeństwa w stronę wartości demokratycznych. Niejednemu czytelnikowi udzielą się pełne entuzjazmu wzmianki o kiełkującej liberalnej kulturze politycznej debaty czy choćby o zachłyśnięciu się przez Rosjan zakazaną dotąd literaturą. Znać tu młodzieńczy zachwyt samego autora Pożegnania z Rosją.

T. Klimowicz nader delikatnie obchodzi się z okresem jelcynowskim. Milczeniem zbywa polityczne i gospodarcze perturbacje tego czasu. Odnotowuje za to zakończone niepowodzeniem próby stworzenia „posowieckiego modelu tożsamości zbiorowej” (sformułowanie zaczerpnięte od Kevina M. F. Platta), w tym próby restytucji symboliki przedrewolucyjnej: hymnu autorstwa Michaiła Glinki (1804-1857) czy trójkolorowej flagi. Dostrzega także, że już wówczas ujawniły się niechęć do rozliczeń z totalitarną przeszłością i – co bodaj jeszcze ważniejsze – brak krytycznej refleksji nad dziedzictwem imperialnym.

Bałamutność paraleli historycznych

Nie jestem pewien, czy autor nie nazbyt ulega sugestywności arcydzieła literatury, jakim niezmiennie pozostaje Rosja w roku 1839 Astolphe’a de Custine’a (1790-1857). Czy faktycznie słynne dzieło rozczarowanego samowładztwem rosyjskim monarchisty może służyć za ponadczasowy przewodnik? Z pewnością przez zapadające w pamięć bon moty wydaje się ono użyteczne dla wiwisekcji współczesnej Rosji. Osobiście uważam, że wartość analityczna takich narzędzi jest ograniczona, choć niewątpliwie ubarwia narrację. Nie powinna jednak maskować uproszczeń i płycizn, służąc za dogodny parawan dla niepodbudowanych faktami opinii.

Powyższy przytyk nie odnosi się do książki T. Klimowicza, która stanowi wszechstronną próbę analizy putinizmu nie jako fenomenu, lecz fragmentu większej całości, jaką jest historia państwowości rosyjskiej. Właśnie to czyni ją dla mnie interesującą. Długie trwanie idei i zjawisk – oto klucz do zrozumienia Rosji. Autor chętnie odwołuje się do zamierzchłej przeszłości. Nie jest jednak konsekwentny w doborze punktów odniesienia, co niekiedy odbija się na klarowności wywodów. Zwłaszcza, że nie towarzyszy im dostatecznie krytyczny namysł.

Raz przedstawia Władimira Putina jako mniemanego kontynuatora misji jednoczenia ziem ruskich, jaką od Iwana Kality przypisywali sobie kolejni Rurykowicze. Ironiczny ton autora nie unieważnia bynajmniej ważnego pytania o adekwatność takiego określenia przywódcy Rosji. Wszak wyraźnie dąży on do odbudowy / umocnienia wpływów na obszarach byłych republik radzieckich, nie wchodzących w skład Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Chodzi o Azję Centralną i Zakaukazie.

Warto byłoby rozwinąć wątek paraleli rządów W. Putina z panowaniem Iwana IV Groźnego (XVI w.) i Piotra I Wielkiego (XVIII w.). Nie ograniczają się one bynajmniej do rozprawy z przeciwnikami politycznymi w pierwszym przypadku (odpowiednio: bojarami i oligarchią finansową) czy z pokazuchą towarzyszącą obchodom 300-lecia Petersburga, fetowanym w 2003 r. W istocie nawiązania do postaci obu monarchów mają głębokie podłoże. Odzwierciedlają mianowicie paradoks myślenia rosyjskich modernizatorów (i ich zwolenników) – zgodę na drastyczne metody w celu przezwyciężenia zacofania i unowocześnienia państwa. Taki rys ujawniali nawet zapamiętali liberałowie rosyjscy w drugiej połowie XIX w. Nośność tej koncepcji nie była dziełem przypadku w dobie stalinowskiej (stąd aprobata Wielkiego Językoznawcy dla Piotra Pierwszego Aleksego Tołstoja) i przetrwała do dziś.

T. Klimowicz wspomina także o dwóch innych historycznych powinowactwach W. Putina, konstruowanych na użytek propagandowy przez jego ideologów i PR-owców. Chodzi o cara Aleksandra III, panującego w latach 1881-1894 i premiera Piotra A. Stołypina (1862-1911). Autor nie kryje negatywnego stosunku do rosyjskiego monarchy, wyraźnie ulegając starszej historiografii (tak liberalnej przedrewolucyjnej jak radzieckiej). Współcześnie rządy tego cara ocenia się łagodniej, biorąc pod uwagę jego zrozumienie dla konieczności intensywnego rozwoju ekonomicznego imperium. Z pewnością nadużyciem jest przypisywanie monarsze „zasługi” stworzenia Ochrany. Stanowiła ona po prostu kolejną emanację tajnej policji, istniejącej od dawien dawna. Piszę to wszystko, mimo jednoznacznego stosunku do antyliberalnej polityki Aleksandra III, któremu dałem wyraz w poście o transferze idei liberalnych do Rosji.

Z wyraźną rewerencją odnosi się natomiast T. Klimowicz do P. A. Stołypina, widząc w nim działacza politycznego, zdolnego ustrzec Rosję przed rewolucją. Tak postawiony problem jest nierozstrzygalny dla historyka. Jedno jest natomiast pewne: los nierosyjskich poddanych imperium (w tym Polaków) byłby nie do pozazdroszczenia. Co tu wspominać o odbudowie niepodległego państwa polskiego w 1918 r…

Putinizm jako odbicie nastrojów społecznych

Nie chcę koncentrować się na ściśle historycznych uchybieniach autora. Ostatecznie przecież nie rości sobie on pretensji do syntezy procesu dziejowego. Nie ma też obowiązku znać najnowszego stanu badań nad zagadnieniami szczegółowymi z zakresu historii Rosji. Jego wywody są przede wszystkim ważnym (bo popartym dowodami) głosem o źródłach społecznego poparcia dla prezydenta W. Putina i jego polityki. Obiektem zainteresowania T. Klimowicza jest wszak homo putinus. Człowiek, wyborami którego kierują resentymenty mocarstwowe, zakotwiczone w przeszłości.

Autorowi Pożegnania z Rosją należy się wdzięczność za przypomnienie artykułu programowego W. Putina z końca 1999 r., opublikowanego w przeddzień „mianowania” na przyszłego prezydenta Rosji. W tekście tym nowy przywódca Rosji odżegnywał się od totalitarnego dziedzictwa i nawiązywał do idei pluralizmu politycznego. Nie od rzeczy byłoby także wyrazić uznanie dla T. Klimowicza za przypomnienie najważniejszych etapów poszerzania zakresu władzy W. Putina aż do autorytaryzmu, skrywanego pod fasadą „dyktatury prawa” (określenie samego prezydenta Rosji) czy „demokracji sterowanej” (określenie jednego z polittechnologów).

Według T. Klimowicza ważną cezurę w historii putinowskiego projektu politycznego wyznacza rok 2012, gdy po „technicznej” kadencji D. Miedwiediewa, Putin ponownie zasiadł na fotelu prezydenckim. Tu zauważę, że dla analityka rosyjskiej polityki pamięci datę graniczną wyznaczają raczej wcześniejsze o parę lat rewizjonistyczne wypowiedzi i zmiany ustawodawstwa „historycznego”. Jak byśmy nie patrzyli na ten okres, należy zgodzić się z autorem, że Putin od początku cieszy się autentycznym poparciem społeczeństwa i zwyciężyłby w każdych demokratycznych wyborach. Twierdzenie to dezawuuje rozpowszechniany w Polsce pogląd, że to fałszerstwa i manipulacje gwarantują mu urząd.

W tym kontekście trafna wydaje mi się także opinia T. Klimowicza, że W. Putin kieruje przekaz głównie do przeciętnych zjadaczy chleba, a nie do „hamletyzujących właścicieli szlacheckich gniazd i wiśniowych sadów”. Cytuję tę figurę retoryczną, czerpiącą z Turgieniewa i Czechowa, nie bez kozery. Pożegnanie z Rosją obfituje w takie właśnie zapadające w pamięć sformułowania. Dobrze i pożytecznie obcować z eseistyką tej miary.

Zaproszenie do rozmowy

Mam jeszcze niejedno do dodania do Pożegnania z Rosją. Inaczej niż autor recenzowanej książki liczę, że nie jest ono ostateczne. T. Klimowicz, zdaje się, ostatecznie utracił tę wiarę. Zrezygnowany, wyraża pogląd, że zmiana nie może się dokonać bez rewolucji. Czyżby jednak nie chciał pogodzić się z własną konstatacją, że rewolucja lutowa 1917 r. i rozpad ZSRR w 1991 r. nie odmieniły trwale biegu historii i nie obróciły wniwecz rosyjskiej idei imperialnej?

Chętnie posprzeczałbym się z autorem na temat historycznych uwarunkowań adaptacji w warunkach rosyjskich idei samorządności, wolności i równości praw. Może kiedyś pojawi się po temu sposobność. Punktem wyjścia do takiej wymiany opinii mogłoby być wspólne nam przekonanie prof. T. Klimowicza, że św. Graalem dla Rosji jest Ukraina. Tą konstatacją, wybrzmiałą w pierwszym wpisie na blogu prawdziwajrosja.pl, zamykam rok 2022, zachęcając do przeczytania Pożegnania z Rosją.


Tadeusz Klimowicz, Pożegnanie z Rosją, Wydawnictwo Paśny Buriat, Kielce 2022, 230 ss., ISBN: 978-83-965248-1-2. Opis wydawcy dostępny tu.

O autorze

Mikołaj Banaszkiewicz

Prawdziwa Rosja - blog rosjoznawczy ukazujący perspektywę historyczną współczesnych zjawisk społeczno-politycznych i kulturowych.

Dodaj komentarz

O przedsięwzięciu

Prawdziwa Rosja - blog rosjoznawczy ukazujący perspektywę historyczną współczesnych zjawisk społeczno-politycznych i kulturowych.

Bądźmy w kontakcie!

kontakt_at_prawdziwarosja.pl